Rozdział 37 ♥
Wszyscy bardzo się cieszyli a najbardziej moja siostra i umówiłam się z nią na badania DNA...... zgodziła się
****Sobota*Badania DNA*2 dni do trasy koncertowej Laury i R5*Oczami Laury****
Obudziłam się o 5 rano nie mogłam drugi raz zasnąć. Kiedy wstałam z łóżka zobaczyłam w drzwiach mojego kochanego bohatera który uratował mnie od śmierci
- cześć króliczku
- cześć blondasku
- jak się spało? - podszedł do mnie i musnął mnie lekko w moje usta a ja odwzajemniłam pocałunek i uśmiechnęłam się
- źle
- czemu?
- denerwuje się tymi badaniami
- nie denerwuj się
- a jeśli ona okaże się moją mamą, jak ona będzie mieszkać po drugiej stronie świata? będzie koniec nas...koniec Raury - zleciała mi łza z oka a Ross mnie przytulił i szepnął do ucha
- nie myśl tak, nie zostawię cię nigdy, jak pojedziesz na drugi koniec świata to pojadę z tobą
- dziękuje, Kocham Cię
- ja też Cię Kocham - pocałował mnie
- słodki jesteś
- to co robimy? do 6:10 zostało trochę czasu
- może zjedzmy śniadanie a potem pójdziemy na ogród i pobawimy się
- dobry pomysł, to ty się ubierz a ja idę zrobić śniadanie, co chcesz?
- gofry z truskawkami
- spoko - wyszedł z mojego pokoju
- to co by tu założyć.... już wiem!!! - mówiłam klękając przed moją wielką garderobą.
Wybrałam ubrania: czarne rurki z wzorem galaktycznym, białą bluzkę z napisem "happy girl and happy boy", czarne trampki, srebrne i białe bransoletki i kosmetyczkę. Po 15 minutach przed szafą poszłam do łazienki tam ściągnęłam piżamę, weszłam do kabiny i oblałam się cieplutką wodą, przemyłam sie śliwkowym żelem i spłukałam. Wyszłam z kabiny wysuszyłam sie i ubrałam się wcześniejsze wybrane ubranie i zrobiłam sobie lekki makijaż. Kiedy miałam wychodzić usłyszałam dźwięk SMSa był od Ross'a, brzmiał on tak ....
****Sobota*Badania DNA*2 dni do trasy koncertowej Laury i R5*Oczami Laury****
Obudziłam się o 5 rano nie mogłam drugi raz zasnąć. Kiedy wstałam z łóżka zobaczyłam w drzwiach mojego kochanego bohatera który uratował mnie od śmierci
- cześć króliczku
- cześć blondasku
- jak się spało? - podszedł do mnie i musnął mnie lekko w moje usta a ja odwzajemniłam pocałunek i uśmiechnęłam się
- źle
- czemu?
- denerwuje się tymi badaniami
- nie denerwuj się
- a jeśli ona okaże się moją mamą, jak ona będzie mieszkać po drugiej stronie świata? będzie koniec nas...koniec Raury - zleciała mi łza z oka a Ross mnie przytulił i szepnął do ucha
- nie myśl tak, nie zostawię cię nigdy, jak pojedziesz na drugi koniec świata to pojadę z tobą
- dziękuje, Kocham Cię
- ja też Cię Kocham - pocałował mnie
- słodki jesteś
- to co robimy? do 6:10 zostało trochę czasu
- może zjedzmy śniadanie a potem pójdziemy na ogród i pobawimy się
- dobry pomysł, to ty się ubierz a ja idę zrobić śniadanie, co chcesz?
- gofry z truskawkami
- spoko - wyszedł z mojego pokoju
- to co by tu założyć.... już wiem!!! - mówiłam klękając przed moją wielką garderobą.
Wybrałam ubrania: czarne rurki z wzorem galaktycznym, białą bluzkę z napisem "happy girl and happy boy", czarne trampki, srebrne i białe bransoletki i kosmetyczkę. Po 15 minutach przed szafą poszłam do łazienki tam ściągnęłam piżamę, weszłam do kabiny i oblałam się cieplutką wodą, przemyłam sie śliwkowym żelem i spłukałam. Wyszłam z kabiny wysuszyłam sie i ubrałam się wcześniejsze wybrane ubranie i zrobiłam sobie lekki makijaż. Kiedy miałam wychodzić usłyszałam dźwięk SMSa był od Ross'a, brzmiał on tak ....
"Śniadanko już
gotowe :*
Ross :*"
a ja po krótkiej chwili odpisałam krótkie SMSa do Ross'a
"Już lecę"
Kiedy akurat SMS się wysłał byłam już w kuchni
- jak...ty...to? - Ross mówił z zdziwieniem
- szybka jestem, co?
- i to jak... - usiadłam a Ross położył 2 porcję gofrów z truskawkami na stół
- smacznego
- smacznego.
****15 minut później. Oczami Ross'a****
Zjadłem razem z Laurą śniadanie i posprzątaliśmy w kuchni oraz zmywaliśmy naczynia. Po 10 minutach sprzątania wyszliśmy na ogródek
- to co robimy? - spytała
- pojeździmy na deskorolkach?
- no pewnie!! - krzyknęła i poszedłem po 2 deskorolki do garażu
- jaką chcesz? różową czy fioletową?
- fioletową - podałem jej deskę
- to jedziemy do parku i z powrotem
- ok - i pojechaliśmy w siną dal
Jeździliśmy tak do 6:00 bo trzeba było się zbierać.
****6:00 Dom Lynch'ów. Ross****
Poszedłem do garażu poi swój samochód i podjechałem pod dom. Pod domem była już moja mama, Van, Lau i pani Ellen.... wsiadły i pojechaliśmy....
**********************************************************
a oto moi drodzy dla was rozdział 37
zbliżamy sie do końca sezonu 1
kolejny rozdział nie wiem kiedy dodam musicie czekać :(
Buziaczki :*
Komentujesz = Motywujesz
Super rozdział *.* ciekawe co z tymi wynikam .Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńSuper czekam na next :-)
OdpowiedzUsuń